SESJA W CHICAGO – POŻEGNANIE (43)
Sesja robocza przekazu myślowego, liczba porządkowa 43
Chicago, 3-ci dzień stycznia 2005-ty rok
Istota Duchowa SAMUEL wypowiada się za pośrednictwem swojego medium, Lucyny Łobos
Pytanie: od Barbary Choroszy i od Ryszarda Choroszy
Uczestnicy: Lucyna Łobos, Barbara Choroszy, Ryszard Choroszy
– Rozgoryczenie Samuela
– Zmycie głowy Jaskółkom
– Pogodzenie się
– Ratować istoty ludzkie
– Naprawdę kochać
– Jedność, miłość
SAMUEL: Witam Was z całego serca, moje dzieci, jako wasz Ojciec. Tego dnia i tutaj, Barbaro, zrobię to tak, jak ty to czynisz, żeby nasze spotkanie, nasza sesja dzisiejsza – nazwijmy ją roboczą – była wiarygodna, żeby nikt nie zarzucił tobie, że coś spreparowałaś. Przekażesz tę kasetę w oryginale wszystkim tym, którzy uważają się za Moich współpracowników w Misji. Zatem dzisiaj mamy 3-go stycznia tego historycznego roku 05. Tego roku, który będzie obfitował w wydarzenia o jakie proszą nie tylko ludzie, ale i Jaskółki. Jaskółkami nazwałem was nie dlatego, że lubię te ptaki, ale dlatego, że jaskółka jest zwiastunem, zwiastunem nadejścia wiosny. Wiosna niesie za sobą radość na lepsze jutro. Pozwoliłem sobie na to, żeby do was się zbliżyć i pozwolić wam zbliżyć się do Mnie, czyli zostałem waszym Przyjacielem. I tutaj to zaufanie zostało nadużyte. Przyjaciel, czy wy Jaskółki rozumiecie to słowo „przyjaciel” czy też nie? I tutaj mogę tylko powiedzieć, przeprosić was – Ja, jako wasz Ojciec za to, że pozwoliłem wam na poufałość. Na to, że mówiłem zbyt dużo i nie zostałem zrozumiany. Przez tyle lat przekazów i tyle przekazów, co zostało przekazane wam, Jaskółki, do przesłuchania, do waszej wiadomości – jeszcze nie nauczyliście się słuchać i odróżniać mojego żartobliwego tonu. Nie chciałem tej bariery między nami. Chciałem zejść do waszego poziomu. Przez ten cały czas pobytu tutaj, od pierwszego dnia obserwowałem i robiliśmy wspólnie z Moim Bratem podsumowanie. Nie będę komentował, jakie podsumowanie zostało z tego wyciągnięte. Dzisiaj, na tej naszej sesji, na tej sesji końcowej w Chicago (mojej, naszej siedzibie, bo mogę tak powiedzieć, że jest to też wasza siedziba) wybrałem to miejsce nie dlatego, że jest tutaj czakram, bo tych czakramów jest więcej; nie dlatego, że jesteście wspaniałymi ludźmi, ale dlatego, że jest to miasto, kraj szczególnie miły memu sercu. Nie dlatego, powtarzam, że jest czakram. Inna przyczyna była, że to miejsce zostało wybrane. Teraz posłuchajcie jeszcze uważnie. Mogłem swojego imienia prawdziwego nie wymienić, dalej pozostać pod tym pseudonimem „Samuel”. Chciałem w ten sposób zmniejszyć jeszcze większą barierę pomiędzy nami. Dlatego to przyznałem się do tego, jakie Moje Imię jest. Nic byś, Barbaro, ze Mnie nie wydusiła, gdybym nie dał swojego przyzwolenia. Teraz będziemy uzupełniać to, co było mówione wczoraj. Zatem, według moich tradycyjnych słów, kolejność proszenia was tutaj o pytanie będzie dowolna. Ta sesja mogła się odbyć równie dobrze wszędzie, przy każdej Jaskółce. Każdy uważa się za niewinnego, byle tylko odrzucić od siebie piłeczkę, wybielić się w moich oczach, ale wszystkie moje Jaskółki – zapomnieliście o jednej bardzo istotnej sprawie. Ja widzę inaczej, odczuwam i odbieram inaczej, a wy wszyscy, którzy zostaliście powołani do Misji, zostaliście wybrani – to do czegoś zobowiązuje. Czy wystarczy powiedzieć „kocham Ciebie Samuelu lub ENKI”? Czy wy, Jaskółki moje, rozumiecie słowo „kocham”? Czy to są tylko słowa? Teraz, żeby przejść już do początku wczorajszej naszej sesji, pozwalam wam na pytania. Słucham ciebie, Ryszardzie. Czy pamiętasz, o co Mnie chciałeś zapytać? Co chciałeś Mi powiedzieć? Słucham.
Ryszard: Tak, bardzo dobrze pamiętam. Mówiłem przede wszystkim o tym, że… właściwie nie mam pytań, ponieważ to co mam zrobić, to mam zrobić – nie potrzeba się powtarzać, ale również zapytałem się o wskazówki i powiedziałeś mi, że to jest właśnie ta wskazówka. Dokładnie to tak powiedziałeś.
SAMUEL: Nie będę ci zmywał głowy, Ryszardzie. Od tego jest woda i mydło, ale na tym naszym spotkaniu dzisiejszym Ryszardzie, już coś Mi obiecałeś, tu, tego dnia, trzeciego stycznia zero pięć. Ryszardzie, bierzesz się do pracy. Zabawa ze Mną się skończyła i teraz już będę nie żądał – Ja nigdy nie żądałem. Prosiłem, a potem wymagałem. Jestem waszym Ojcem. Od dzisiaj jestem waszym Ojcem. Nadużyliście mojego zaufania. Dlatego, Ryszardzie, osobiście będę doglądał ciebie od czasu do czasu. Takie same zmycie głów otrzymają w Polsce – Andrzej, Iwona i po kolei reszta, którym muszę poprzycinać skrzydeł, bo na dzień obecny to, że Lucyna jest tutaj, to myślą, że mogą już sobie robić dowolnie wszystko i myślą, że Ja nie będę doglądał. Wspomniałem już – nie muszę osobiście, bo Współpracowników na całym globie ziemskim mam ogrom. Robią to inne Istoty Duchowe. Ja mam tylko informacje. Informacje, które dotarły do Mnie nie są radością i dlatego będzie dokładnie to samo, co uczynię z tymi Jaskółkami tutaj, w Ameryce. Wy, istoty ludzkie, uważacie plemiona indiańskie, murzyńskie za prymitywne. I tu mogę powiedzieć wszystkim, nie tylko Jaskółkom – uczcie się. Uczcie się pokory, szacunku do Przyrody i do Nas od tych właśnie „prymitywnych” ludzi. Wy jesteście oświeceni, wykształceni – i pytam się, co dalej? Barbaro, nie masz powodów ku temu, żeby się teraz denerwować, żeby brać leki uspokajające. To co dzisiaj tutaj słyszycie, powinno być dla ciebie wodą na młyn i siłą do pracy. Słucham.
Barbara: Samuelu… Cała reszta jest właściwie na dzisiaj nieważna… Najważniejsze jest to, co się stało…
SAMUEL: Barbaro, nic się nie stało… Jeszcze nic się nie stało. Wybrałem… wybrałem was na Jaskółki, na pracę w Misji. Misją jest Faraon, Faraon jest wybawieniem dla Ziemi. Chciałem – powtórzę się raz jeszcze – zanim pójdziecie do Faraona, tego prawdziwego Faraona, utworzyć z was Piramidę. Fundamenty są, Piramida zaczęła rosnąć i nagle moje Jaskółki, moje kochane Jaskółki, którym dałem wolną rękę działania, zaczynały być ważne. Powtarzam dzisiaj raz jeszcze – nie ma, nie ma ważnego czy ważniejszego. Wszyscy, wszyscy jesteście na tym samym poziomie i każdy klocek Piramidy jest potrzebny – od podstawy do wierzchołka. Czy myślisz Barbaro, że te słowa tutaj dzisiaj jest Mi przyjemnie wypowiadać? Serce Mi się rani, kiedy muszę powiedzieć, ale nie mam innego wyjścia i albo Jaskółki się opamiętają i wrócą do gniazda, albo pracę rozpoczniemy od podstaw… Czas, właśnie ten czas nieubłagalnie płynie do przodu. Czy wy, Jaskółki, które jesteście w Misji, czy wy tego nie widzicie? Jest rok już 05, trzeci styczeń. Rozpoczął się rok i już są wydarzenia, już giną ludzie. Czy to jest tych znaków mało? Będą. Prosicie o znaki, znaki otrzymacie. To mogę wam obiecać. Nie będę operował datami, bo dosyć mam, dosyć mam prób, jakie są poddawane i mówione medium Lucynie. To co jest mówione dzisiaj i ona też ma otrzymać ku pamięci, ku nauce – jest szkalowane Moje Imię. Powtórzę wczorajsze słowo: dosyć mam być podnóżkiem istot miłym mojemu sercu, czyli moje Jaskółki – na co sobie zasłużyłem, że zostaję tak traktowany? Na co – się pytam? Pytam się teraz was raz jeszcze – o co się kłócicie? O bzdury? O ważność? O kierownictwo? O to, kto ma być szefem? Ja tu jestem Szefem – przyjmijcie sobie to do wiadomości – Ja. Teraz użyję słowa „Ja”. Do tej pory przekazywałem wam pałeczkę. „Czyńcie waszą powinność” – mówiłem. Ale cały czas byliście obserwowani przez Nas. Przeze Mnie i przez Mojego Brata ENLI. Zrozumcie Jaskółki – ENLI to Jezus, nie ma innej Prawdy. I on też jest niedoceniony i jeśli, moje Jaskółki, nie chcecie Mnie szanować, Mnie słuchać, to w takim razie zacznijcie słuchać Jezusa. I nie na zasadzie: „Jezu, Boże, ja Ciebie kocham”. Nie takiej miłości oczekujemy. Miłości nie ślepej, nie słownej, ale zdrowej miłości wobec Nas. I tutaj dalej mogę tylko powiedzieć – to nie są ostre słowa, to są słowa Ojca, który was kocha. Ojcem jest też waszym Jezus, bo to, że się narodził po raz drugi, to tylko po to, żeby wam dać miłość – wam, ludziom. My też popełnialiśmy błędy, wy też popełniliście teraz błąd i czas ten błąd naprawić. I teraz, kiedy to nagranie będzie przekazane Jaskółkom, już nie proszę, ale wymagam, żeby Jaskółki zebrały się w kościele i to w miarę możliwości te, które dzisiaj są najbardziej obrażone na siebie – tam na medytację. Nie po kątach medytacja i uważanie, że „moja medytacja jest najlepsza” czy „moje słowa są najlepsze”. Tam macie dokonać zawieszenia broni. Jaskółki, istoty ludzkie, po co, po co wbiliście ten topór wojenny na swoją drogę, na swoją ścieżkę? Nie ma innej drogi jak droga wybawienia, droga, która prowadzi do życia. Czy naprawdę jesteście tak krótkowzroczni i nie widzicie co się dzieje? Czy uważacie, że żyjąc tu w Chicago, mojej siedzibie, moim ukochanym mieście jesteście zupełnie bezpieczni? Wszystko ma swoje granice, moja cierpliwość też. Dlatego powtarzam raz jeszcze – po tym przesłaniu dzisiejszym będę do znudzenia wymieniał tę datę dzisiejszą: trzeci, zero pięć. Kiedy przetrawicie te moje słowa, więc zobaczę wtedy, ile Jaskółek wróci do gniazda. Tym gniazdem będzie teraz czakram i w tym czakramie ma dojść do tego aktu ponownego pogodzenia się. Macie być jednomyślni. Jedna myśl, jeden cel ma wam przyświecać. A teraz co się dzieje? Co się z wami dzieje, moje Jaskółki? Wybrałem was i dalej będę wybierał, ale tę lekcję czy tego klapsa, otrzymacie wszyscy bez wyjątku – i ci wszyscy, którzy dzisiaj tak zapewniają Mnie o swojej miłości. Czy naprawdę jesteście tak naiwni, czy uważacie Mnie za naiwnego. Ja mogę dać do zrozumienia, że nic nie rozumiem, że nie widzę, podporządkować się. Mogę pozwolić na wiele rzeczy, ale nie jestem naiwny. Ja widzę, Ja odbieram Energię i – moje Jaskółki – w tych wszystkich przekazach była miłość, troska, strach mój przed tym, co się będzie działo. Moim zadaniem jakie otrzymałem od Boga, Ojca mego, było: „Ratuj, ratuj istoty ludzkie”. A cóż Ja mogę zrobić, kiedy istoty ludzkie same pchają się w tę otchłań. W jaki sposób mam dotrzeć do waszych umysłów? Może jestem ograniczony na umyśle? Zatem Barbaro, Ryszardzie – podpowiedzcie Mi, jak mam dotrzeć do umysłów, już nie wszystkich ludzi, ale moich wybranych Jaskółek? Jak, pytam się? Słucham.
Ryszard: Myślę, że przez tę sesję dzisiejszą teraz. Myślę, że to się uda…
SAMUEL: Gdybyście w tej chwili mogli zobaczyć Nas, Mnie i Brata Mojego… Jesteśmy bezradni i serce płacze… Nie możemy nic zrobić, żeby ten proces zatrzymać. Taka była decyzja Rady i tak się musi wydarzyć. To co możemy zrobić, uczynić, to uratować jak najwięcej istot, które otworzą serca, które Nas przyjmą. I tutaj powtarzam raz jeszcze: kochać Mnie ani Brata Mego nie musicie, ale na Boga – ratujcie własną skórę jeśli chcecie żyć! Jeśli dobra materialne, jeśli pyszałkowatość, zarozumiałość jest dla was ważniejsza – no cóż, pozostaje wam tylko… Nie powiem dalej. Dlatego, żeby was nie chłostać dalej, powtórzę moje słowa. Przez te wszystkie lata byłem szkalowany, deptany, ubliżano Mi. Wszystko zniosłem cierpliwie dla dobra, dla dobra sprawy. Kiedy wyjawiłem swoje Imię prawdziwe dalej pytano: „a któż to jest ENKI”? Jestem Panem, Panem Ziemi – jeśli chcecie to wiedzieć, moje istoty ludzkie, moje Jaskółki i Panem Ziemi pozostanę nawet wtedy, kiedy Ziemię mogą zasiedlić zupełnie inne istoty, nie wy, więc powtarzam – jeśli Mnie nie szanujecie, bo to nie jest miłość, to nie jest szacunek – kochaj Mnie, ale miłością mądrą, wyrozumiałą, mądrością dziecka, które kocha ojca, a jednocześnie się go boi. Nie chciałem, żeby się mnie bać, dlatego chciałem zostać waszym Przyjacielem. Nadużyliście mojego zaufania, nadużyliście mojej miłości. Kocham, kocham was ogromnie, dlatego tę lekcję dzisiaj dostajecie wszyscy, bez wyjątku. Lepszy, gorszy – wszyscy jesteście jednacy. I teraz jako moje słowa końcowe mogę powiedzieć: jeśli Mnie odrzucacie, przyjmijcie do swego serca Jezusa na zasadzie zdrowej miłości i takiej miłości, która daje wzajemność. A wy co robicie? Mówicie: „kochamy Was”, „kocham”, a chcecie, żeby zrobić za was wszystko. Czy nie rozumiecie jednej bardzo istotnej sprawy? Żeby uratować Ziemię, uratować was potrzebujemy waszych rąk, waszego ciała, waszej Energii. Miałyście się Jaskółki rozlecieć na wszystkie strony, czyli dać ten promień światła, promień nadziei tym, którzy jeszcze są w ospałości duchowej. I co się dzieje? Między wami w tym gnieździe ze sobą walczycie? O co, pytam się? Pytam się raz jeszcze, o co walczycie? O dobra? O tytuły? Jeszcze parę lat, a te tytuły nikomu na nic się nie zdadzą. Z czym staniecie tam, po Drugiej Stronie? Czy nie z tym, że się nie wywiązałem z danego słowa? Przecież Ja i Mój Brat nikogo nie ciągnęliśmy siłą w nasze szeregi do współpracy. Przecież weszliście dobrowolnie z miłością do Mnie, z ogromną miłością. I co jest na dzień dzisiejszy? Słucham. Barbaro, słucham.
Ryszard: Nie ma już czasu, żeby powtarzać jakiekolwiek błędy. Prosimy o wskazówki, bo pewnie się różnią drogi. ale już nie ma czasu, żeby eksperymentować…
SAMUEL: Ile, ile tych wskazówek macie jeszcze otrzymać? Następną wskazówką moją, którą wam teraz przekazuję, to jest – ponownie Jaskółki mają się zlecieć do gniazda. Do tego gniazda, w którym byliście. Jeśli Barbaro czujesz się słaba, to jako ten przywódca Jaskółek oddaj to berło komuś mocniejszemu. Niech czasami tej Jaskółce, która będzie chciała wylecieć z gniazda, powyrywa skrzydła, żeby nie wzleciała… Jeśli jest potrzebny mężczyzna – wybierzcie, ale przestańcie na litość, na miłość do tego Boga Najwyższego, przestańcie to czynić, co czynicie do tej pory. Czy to tak trudno zobaczyć, że nie chodzi Mi o to, żebyście się czuli ważni, nawet to szefostwo, bo ktoś musi być przywódcą. Jak to dzisiaj Ryszard pięknie powiedział: „szczur ma swojego króla” – więc moje Jaskółki, jeśli obrazowo potrzebujecie mieć dowody, to weźcie przykład z tych szczurów, które żyją w zgodnym stadzie. Teraz mogę powiedzieć – ten szczur też opluwany, z obrzydliwością traktowany przez ludzi – przyjrzyjcie się temu szczurowi, jaką posiada inteligencję, jaki jest mądry. Teraz wy jako Jaskółki, żeście sobie znaleźli jedną Jaskółkę, którą trzeba bić. No bo trzeba – to jest takie mocne i takie piękne znaleźć sobie ofiarę. Nie będę wymieniał imienia, Jaskółki moje, kto jest tą ofiarą do bicia. Więcej ofiar nie będzie. Dlatego teraz spotkania medytacyjne macie mieć w kościele, w moim czakramie. Bodaj w piwnicy, gdzie będzie luz, gdzie będziecie mogli sobie powiedzieć, wyrzucić z siebie te brudy, które narastały i to musiało pęknąć. To, że zjednałem dla was kościelnych, to też nie jest przypadek, nie jest waszą zasługą. Szykowałem wam drogę. I dlatego wejdziecie w kontakt z kościelnym, który wam umożliwi spotkanie w grupie tam na dole, w piwnicy i tam macie dokonać tego historycznego momentu zawieszenia broni. Ma być jedność. W waszym gnieździe ma być miłość. Tyle słów moich nauki i przekazów na dzisiaj. Dziękuję.